Safari z dziećmi

22 czerwca 2017
22 czerwca 2017 Janusz Gałka

PODRÓŻE Z DZIEĆMI NA KONIEC ŚWIATA

Safari z dziećmi? Czy to bezpieczne? Need advices in english? Scroll down in … 2 days please!

Już czas na kontrowersyjny temat, który być może przysporzy mi więcej przeciwników niż zwolenników. No cóż, społeczeństwo nie rozwija się dzięki grzecznym i posłusznym. Czas na rozróbę!

 

Rodzice wiedzą najlepiej co jest najlepsze dla ich dzieci. Hm, w życiu codziennym trudno z tym polemizować, aby się nie … narazić. A jak w podróży? Który z kierunków zagranicznych wyjazdów może posłużyć za poligon? Który jest tym najtrudniejszym? No jak to – Afryka! I mowa tutaj oczywiście o tzw. Czarnej Afryce, czyli o wszystkim na równiku i na południe od niego.

Lwice z potomstwem Serengeti, Tanzania

Lwice z potomstwem Serengeti, Tanzania

Ten kto nigdy nie był  w Afryce obawia się tej podróży. Boi się ludzi, zwierząt i potencjalnych chorób. Czy to podróż dla dzieci? Tak. Nie. ;). Bez wejścia w detale nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi.

Ludzie w Afryce

Wioska Masajów Masai Mara

Wioska Masajów Masai Mara

Zagrożenia „od ludzkie” w popularnych afrykańskich destynacjach takich jak Kenia, Tanzania, Namibia, czy Botswana praktycznie nie istnieją. No może za wyjątkiem Północnej i Północno – Wschodniej Kenii – w pobliżu granicy z Somalią. Tu złą robotę robią bojówki islamskie i pospolici przestępcy, którzy przenikają przez mało szczelną granicę. W Namibii, czy Botswanie nie ma tych zagrożeń również dlatego, że gęstość zaludnienia w tych krajach jest mówiąc kolokwialnie „żadna” – Botswana przy powierzchni kraju prawie dwa razy takiej jak Polska, ma niewiele ponad 2 miliony mieszkańców, skupionych głównie w 4 ośrodkach: Gaborone, Francistown, Kasane i Maun. Trochę inaczej rzecz się ma w

RPA

Zaszłości historyczne oraz nielegalna współczesna imigracja powodują, że wielu moich południowoafrykańskich znajomych mówi, że tam gdzie mieszkają nie puszczają swoich dzieci ani na rower, ani na rolki. Pospolite rozboje powodują, że praktycznie wszystkie prywatne posiadłości mają ogrodzenie pod napięciem, a nieudolność policyjnych stróżów prawa, wymusiła rozwój bardzo wyspecjalizowanych firm ochroniarskich. Czy zagrożenie to dotyczy klientów przybywających na safari? Hm, tak jeśli zamiast udać się do Krugera, Madikwi, Waterbergu, czy wielu prywatnych rezerwatów zwierząt, wpadli na pomysł aby pospacerować po Johanesburgu, czy Durbanie.

Baines Baobab Botswana

Baines Baobab Botswana

Jak podróżować po afrykańskich krajach z dziećmi?

W związku z zagrożeniem handlem dziećmi i ich organami RPA i Botswana, a w szczątkowej wersji Namibia wprowadziły dosyć rygorystyczne prawo związane z przekraczaniem granic przez dzieci. Po szczegóły zapraszam tutaj. Tyle oficjalnie. Jaka jest jednak praktyka? W wielu moich podróżach nie spotkałem się z żadnym wrogim aktem w wymienionych krajach. Nie zmienia to faktu, że w RPA czerwona lampka zapala się w mojej głowie o wiele częściej niż gdzie indziej. Zanim zatrzymam się na poboczu uważnie skanuję teren. Staram się podróżować w co najmniej dwa samochody. Poza terenami zamieszkałymi ma to również znaczenie praktyczne. Na Kalahari, w Okavango, Linyanti, Chobe, a nawet na pustynii Namib łatwo zakopać samochód w piachu, czy błocie. Nawet jeśli jesteście świetnymi offroadowcami, macie na pace tracki (sand mats), Hi-Lift Jacka i wyciągarkę (że łopatę to wiadomo), zdarzają się sytuacje, w których przydaje się drugi samochód (paliwo! Kalahari). Nawet jeśli nie wyrwie was z „zaspy”, to będzie przynajmniej obserwował busz i lew nie skoczy już Wam tak łatwo na kark… A dzieci? No właśnie – przejazdy są długie. Każdy z rodziców wie jak zająć pociechy podczas długich lotów. Tutaj trochę podobnie. Video i gry dają radę do pewnego momentu. Warto zabrać inwerter jeśli sprzęt ładowany jest z gniazdka 230 V. Dzieci można przez chwilę zająć prowadzeniem konwersacji przez CB, lub dać im zadanie „zostań pilotem rajdowym”. Dostępne są już aplikacje nawigacyjne, updatowane przez samych uczestników wypraw – to o tyle ważne, że coroczne powodzie zmieniają bieg strumieni i rzek oraz ich dno, po którym przyjdzie wam się czasem przeprawiać. Ucieczkę od nudy w podróży zapewni (nie żeby bez oporów) podział obowiązków biwakowych. Gary, namioty, napełnianie wodą „buszprysznica”. A gdy już wszystko zawiedzie – zostawcie je samym sobie, już one znajdą sobie zajęcie (byleby wewnątrz kręgu samochodów na biwaku). Oczywiście, że ten luz może mieć opłakane skutki, jak np. uruchomienie gaśnicy proszkowej w rozpędzonym pojeździe. I nam zdarzyło się kiedyś wysiąść z pojazdu w chmurze białego pyłu – my – młynarze z Botswany…

I tak oto płynnie przeszliśmy do zagrożeń „odzwierzęcych”. Jeśli nie zauważyliście stało się to w momencie: „byleby wewnątrz kręgu samochodów (…)”.

Zwierzęta w Afryce

Etosha National Park, Namibia

Etosha National Park, Namibia

W swojej historii wyjazdów safari spotkałem się z różnymi ciekawostkami zamieszczanymi na stronach, czy blogach „organizatorów safari”. Zwracam uwagę, że chodzi tu o organizatorów, którzy na safari, albo nigdy nie byli, albo wpadli z jednym z masowych biur podróży do Kenii – najczęściej do Zoo – jeszcze w granicach Nairobi – no może czasami VW busem do Amboseli i Tsavo. Proszę mnie dobrze zrozumieć – każdemu według jego potrzeb – co nie zmienia faktu, że mały fiat nigdy nie został ferrari, choć oczywiście miał to w planach. Po co tyle sarkazmu? Bo na litość Boską jakimż organizatorem safari jest firma, która wypisuje, że w Afryce podczas safari sypia się w ogrodzonych campach (zwanych obozowiskami). Proszę Państwa Afryka to nie tylko Kenia, czy nawet Tanzania. Owszem tam w wielu miejscach sypia się w lodgach, które mają płot pod napięciem, a i w Namibii zdarzą się takie pola namiotowe. Jeśli jednak zdecydujecie się na safari, w którym sami macie zamiar prowadzić samochody i co więcej chcielibyście spać w namiotach i to nie ważne czy na dachach pojazdów, czy na glebie, bądźcie pewni, że

wiele z pół biwakowych nie jest ogrodzonych i zwierzęta przemieszczają się swobodnie

Elephant Camp Botswana

Elephant Camp Botswana

i bez skrępowania wśród niczego nieświadomych biwakowców. Hm nieświadomych … Pierwsza noc w Chobe, czy na Kalahari nie pozwoli wam zasnąć. Jeśli nawet uda wam się to zrobić, to zbudzi was najdrobniejszy szmer, czy złamana gałązka, nie mówiąc o wyjącej hienie (co z tego, że 2 kilometry od was i tak nad ranem zobaczycie jej ślady na piachu od strony kierowcy), słoniach, które właśnie postanowiły zjeść liście akurat z drzewa, pod którym jest wasz namiot, czy lwicach, którym zaparkowaliście przecież na ścieżce do wodopoju. No to jak z tymi dziećmi? Wiele z lodgy, a szczególnie campów mobilnych określa wiek dzieci, od którego mogą je przyjąć. Różnie z tym bywa, czasem w miejscach luksusowych jak Sabi Earth Lodge w Parku Krugera przyjmują dzieci w każdym wieku. W wielu jednak otwartych na oścież posiadłościach zdarza się, że dzieci przyjmowane są dopiero od 12 roku życia. Chodzi nie tylko o wzrost, czy hałas, ale także o … rozsądek. Dzieci nie mogą „zapamiętać się w zabawie” by potem stanąć oko w oko ze słoniem, cóż tam słoniem z impalą! Ta piękna, delikatna  antylopa może z powodzeniem, zaatakować w desperacji i powalić na ziemię dorosłego człowieka! Większość drapieżników upatruje w małych dzieciach łatwy łup.

Namutoni waterhole Etosha

Namutoni waterhole Etosha

Na moje wyprawy 4×4 nie zabieram dzieci ponżej 6 roku życia. Choć zwykle nie wiek jest tu wyznacznikiem, czasem wzrost, a czasem to prawdziwe, a nie ustalone między mamą i nauczycielką … ADHD. Dzieci nie powinny ani na chwilę pozostawać bez opieki.

Przygoda w Okavango

W Khwai w Delcie Okavango jest most przy wjeździe do parku, a przy nim camp, w totalnym buszu (Khwai North Gate Camping). Pawiany latają po drzewach tam i z powrotem. Sąsiednich namiotów, czy samochodów nie widać, a na brzegu hipo z cocodrilo grają w karty. Przejeżdżałem tam kilka razy w różnych portach roku. Zwykle spory ruch. Dwa dni po tym jak nocowaliśmy w pobliżu, usłyszeliśmy historię, która wydarzyła się podczas naszego pobytu. Ludzie z RPA (Adam z Maćkiem wyciągali ich w Chobe z piachu) opowiedzieli o spotkaniu z lampartem. Środek dnia, rozbijają namiot, małpy latają jak wyżej, dzieci bawią się jak my dawniej kijami w kałuży – sielanka. Ni stąd ni z owąd prosto z buszu wychodzi na środek obozowiska lampart, rzecz o tyle niezwykła, że zwierzęta te są zwykle bardzo płochliwe i schodzą ludziom z drogi na długo zanim je zobaczymy. No cóż lampart to nie lew, niemniej bez problemu da radę sporej antylopie. Mimo temperatury afrykanerom krew stężała w żyłach. Jak opowiadali – szczęście ich dzieci polegało na tym, że ten piękny stwór był równie zaskoczony jak one. Pojawienie się dorosłych i hałas spowodowały, że zniknął w buszu jak niemiecki U-boot w Zatoce Biskajskiej. Niemniej kilwater w głowach dorosłych pozostał.

Mala Mala, Kruger National Park

Lwy w pobliżu nieogrodzonego campu Mala Mala na granicy Parku Krugera

Choroby w Afryce

Dla porządku rzeczy i jasności przekazu. Nie jestem lekarzem i nigdy nie marzyłem o grzebaniu w ludzkim ciele. Mój ogranizm nie jest wyjątkowy (no może poza pewnymi miejscami:)) i równie podatny na grypę, co wahania wagi (zwykła ludzka słabość do słodyczy i innych używek). Kumam jednak kiedy mam dreszcze, temperaturę i w którym boku mnie kłuje – potrafię to wyartykułować. A wasze maluchy? Czy jesteście przygotowani na nagłą 40 stopniową gorączkę dwulatka? Kilkadziesiąt, bądź set kilometrów od prostego ambulatorium, ba zwykłego znachora? Jak reagujecie na to w domu? Macie ze sobą telefon satelitarny, wiecie do kogo zadzwonić, jak określić swoją pozycję, znacie położenie najbliższego airstripu, na którym może wylądować awionetka z Flying Doctors, czy Okavango Rescue. Wykupiliście ubezpieczenie ewakuacyjne? Wiecie dokąd was zawiozą i jaki będzIe czas reakcji? Jesteście gotowi na to ryzyko? Jesteście pewni, że dwulatek skorzysta na takiej wyprawie, a może nie potraficie sobie poradzić z waszym ego (przyznaję i ja miewam z nim kłopot). Przygotowania do dalekich wypraw, w tereny zagrożone chorobami zakaźnymi, czy tropikalnymi wymagają wizyty u lekarza. Proszę pamiętać – dobrze byłoby, gdyby to był dochtór, który ma pojęcie o tym co mówi, a jego wiedza by wykraczała poza kilka teoretycznych ulotek i kolorowych mapek publikowanych przez WHO.

Masai mara airstrip

Masai mara airstrip

Wiele krajów wymaga zaświadczenia o szczepieniu na żółtą febrę

Ale mówienie o tym, że to obowiązek zawsze i wszędzie w Afryce to spore nadużycie. Uwaga! Jeśli np. byliście w Ekwadorze (dla słabszych z geografii to nie Afryka!:)), który nie wymaga przy wjeździe tzw. „żółtej książeczki” – zaświadczenia o szczepieniu i zechcecie wjechać np. do Kostaryki – bez zaświadczenia – służby sanitarne tego kraju wam na to nie pozwolą. Warto jednak wiedzieć, że możecie takie „zrobić” w pobliskiej Panamie, co uchroni was przed stratą kolejnych dwóch tygodni leżenia na plaży, czy raftingowania w Kostaryce. Pełną informację dotyczącą żółtej febry znajdziecie tutaj: http://www.who.int/ith/ITH_country_list.pdf Malaria

Serengeti

Serengeti

Malarone na malarię jak płyn Ludwik na tłuszcz na patelnii

Spotkałem się z opinią głoszoną przez „renomowane”;) biuro podróży o konieczności przyjmowania malarone (najbardziej ostatnio rozpowszechniony środek na malarię) pod nadzorem lekarza. No cóż, nic prostszego jak zafundować naszemu medykowi podróż, podczas której będzie nam codziennie przypominał o „weź pigułkę”. Malaria to poważny problem krajów tropikalnych, a statystyki WHO mówią o ok. 400 tys. ofiar śmiertelnych rocznie. Głównym miejscem zagrożenia są kraje afrykańskie (90% wszystkich zakażeń i zgonów i to niestety głównie wśród dzieci poniżej 5 roku życia). Malaria powodowana jest przez jednokomórkowe zarodźce plasmodium roznoszone przez zakażone samice komarów z rodzaju Anopheles. Największe zagrożenie spośród 5 szczepów bakterii stwarza plasmodium falciparum. Należy pamiętać, że malaria może się rozwijać dzięki dwóm żywicielom: człowiekowi (żywiciel pośredni) i komarowi (żywiciel ostateczny).

Wiele osób pyta mnie, czy łykać w Afryce profilaktykę antymalaryczną, lub dokładniej czy ja to robię

Otóż wiele zależy od tego w jakie miejsca akurat jadę i w jakim okresie roku. Jeśli jest to pustynia, bądź tereny położone wysoko, albo takie, w których kontakt z ludźmi (żywiciel pośredni) jest sporadyczny – nie robię tego. Koncentruję się wtedy bardziej na zabezpieczeniu przed ukłuciem pani komar. Używam środków o wysokim stężeniu DEET (mimo, że matka – Unia uważa to za środek nieekologiczny). Ubieram podwójne warstwy odzieży, śpię pod moskitierą, używam dostępnych w Polsce elektrycznych odstraszaczy (jak mam dostęp do elektrowni:)). Niektórzy z producentów odzieży „impregnują” ją środkami odstraszającymi komary. Zwykle podają wtedy informację po ilu praniach należy zabieg powtórzyć. Nie mam na ten temat zdania – nie próbowałem. Gdy mimo prewencji coś mnie ugryzie – nie panikuję. Obserwuję objawy. Należy mieć świadomość, że leki antymalaryczne (malarone nie jest jedynym i nie jest zawsze skuteczny) nie zapobiegają malarii, a sprawiają że choroba przebiega łagodniej. Ostatnio wiele rozmawiałem z rangerami, którzy pracują w endemicznym Parku Krugera.  Na pytanie o ich prewencję usłyszałem: „żadnych pigułek. Pracujemy w terenie, gdzie nie mamy kontaktu z miejscową ludnością. Zapytaj któregoś z nas czy miał kiedykolwiek malarię.” Moje częste wyjazdy do Afryki, czy Ameryki Południowej powodują, że stałe przyjmowanie leków nie wchodzi w rachubę (skutki uboczne).

„Jednorazowym” turystom polecam jednak prewencję tam gdzie to konieczne

W tym miejscu trudna czasami do spełnienia uwaga praktyczna: najlepiej zachorować w … Afryce i tam poddać się leczeniu. Doświadczenie lokalnych lekarzy jest bezcenne, a i dostępne leki, czy ich kombinacje, znacznie tańsze (ostatnio wyczytałem w ulotce renomowanego amerykańskiego biura podróży, że wręcz odwrotnie. Ha ha ha – absolutna ignorancja w stosunku do odwiedzanych krajów). Jeśli już musimy się leczyć w Polsce warto trafić do ośrodków medycyny tropikalnej w Gdyni, Poznaniu, czy Warszawie. Według stanu mojej wiedzy na dzisiaj, Krakus zrobi testy wykrywające malarię w Szpitalu Uniwersyteckim przy Śniadeckich (3 testy laboratoryjne). Na koniec odrobina uwagi na temat eldorado finansowego producenta Malarone. Lek jest drogi i na receptę. Jeśli macie czas, to po przylocie do afrykańskiego kraju możecie kupić lokalne specyfiki bez recepty i taniej. Kupując Malarone na wyprzedaży (inni podróżnicy, żołnierze z kontyngentów wojskowych), starajcie się nabywać je od osób, które znacie. W Chinach robione jest wszystko, a Rolexy na pierwszy rzut oka wyglądają lepiej od oryginałów …

Lunch w Masai Mara

Lunch w Masai Mara

Safari z dziećmi bez malarii

And last but not least są w Afryce tereny bez malarii. Do takich należą Waterberg Plateau, Eastern Cape, Pilanesberg National Park czy Madikwe Game Reserve – wszystkie w RPA. W porze suchej nie ma też się czego obawiać w podróżach po Namibii (jedynie Północna Etosza jest niewiadomą), czy Botswanie poniżej Okavango. Należy pamiętać, że wiele chorób może mieć swoje źródło w skażonej wodzie. Warto więc pić, czy używać do mycia zębów  wodę butelkowaną. I tutaj należy jednak zachować zdrowy rozsądek. Niektóre z luksusowych lodgy same filtrują i butelkują świetną wodę lokalną.

Ślady lwa na campie pod baobabami

Ślady lwa na campie pod baobabami

Rozpisałem się jak zwykle – czas zatem na podsumowanie. Moim zdaniem nie ma sensu jechać na safari z dziećmi poniżej 6 roku życia. Nie dość, że nie skorzystają z uroków miejsca, to zabieramy je tam gdzie w przypadku nieprzewidzianych sytuacji, nasza możliwość reakcji jest bardzo ograniczona. Każdy jednak niech odpowie sobie na to pytanie sam – czy taka wyprawa nie może poczekać, a jeśli nie, to czy ryzyko nie jest zbyt wysokie i czy aby na pewno jestem odpowiednio przygotowany?

Namib Desert Namibia

Namib Desert Namibia

Jak się przygotować na safari z dziećmi:

1. Pół roku wcześniej zaglądnij do lekarza medycyny tropikalnej, lub do punktu szczepień, aby zapytać na co się zaszczepić i w jakiej kolejności

2. Sprawdź oferty na rynku. Znajdź organizatora, który nie tylko ma w swojej ofercie wyjazdy do Afryki, ale takiego, który … być może nawet tam był;)

3. Zaplanuj safari z całą rodziną – to pierwszy etap, który pozwoli zaangażować dzieci w wyprawę. Zastanów się gdzie i jak chcesz pojechać, jakie zwierzęta zobaczyć. Poucz dzieci, że wypatrywanie, czy tropienie zwierząt wymaga cierpliwości i nie zawsze zobaczycie te, które chcielibyście zobaczyć. Poproś niech przygotują listę zwierząt, ptaków, które chcą zobaczyć. Podczas safari będą mogli zaznaczać swe zdobycze.

4. Planując safari zorientuj się sam w przepisach wizowych, lokalnych zagrożeniach pospolitą przestępczością, sytuacji politycznej (okres wyborów niezależnie od kraju nigdy nie jest dobrym pomysłem na podróż). Biura podróży popadają tu czasem w rutynę!

5. Pierwsza wyprawa nie powinna być zbyt długa (spotkanie po raz dziesiąty lwów nie jest już tak ekscytujące jak za pierwszym razem)

6. Zachęć dzieci do stworzenia własnego fotoreportażu z wyjazdu (może to oznaczać zakup lepszego smartphona, co już samo w sobie będzie mile widziane:))

7. Spakuj się lekko (w sensie nie całą szafę) w miękkie torby (lokalny transport lotniczy) i w kolorach neutralnych – dobrze, gdy będą zbliżone do koloru ziemi (do Serengeti i Masai Mary nie zabieraj raczej rzeczy ciemnych – granat przeciąga muchy tse – tse). Pamiętaj, że w porze suchej bywa zimno, ubieraj dzieci wielowarstwowo. Jeśli będziesz w luksusowym lodgu pranie będziesz mia w cenie. Jeśli nie, to przepranie rzeczy nie będzie uciążliwe (zakładam że będziesz podróżował w porze suchej – szybko wyschnie)

8. Zapakuj  do podręcznego bagażu zmianę bielizny, repelent na komary i krem do opalania. Jeśli zaginie bagaż inne rzeczy znajdziesz w lodgu

9. Zadbaj o ubezpieczenie ewakuacyjne (numery emergency!), zorientuj się w położeniu airstripów na trasie przejazdu (jeśli to wyprawa, gdzie sam będziesz kierowcą), zabierz telefon satelitarny (często oferowany za dodatkową opłatą podczas wynajmu samochodu).

Na koniec to co najważniejsze. Podróżuję z moimi dziećmi od wielu lat. Do Afryki od czasu gdy najmłodszy skończył ich 6. Przetestowałem więc ten temat na nich oraz jakkolwiek to nie zabrzmi … na dzieciach wielu moich klientów i znajomych. Wiedza i doświadczenie zdają się być po mojej stronie – jestem jednak otwarty na uwagi i logiczne komentarze – lubię się uczyć:).

Mokoro Delta Okavango

Mokoro Delta Okavango

Etosha National Park, Namibia

Etosha National Park, Namibia

 

Himba village, Opuwo, Namibia

Himba village, Opuwo, Namibia

Busy baboon, Masai Mara

Busy baboon, Masai Mara

 

Saddle billed stork Okavango

Saddle billed stork Okavango

Giraffe Chobe River

Giraffe Chobe River

 

Struś na Kalahari

Struś na Kalahari

Dunes, Namib Desert, Namibia

Dunes, Namib Desert, Namibia

 

Camp Botswana

Camp Botswana

, , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Dodaj komentarz