Bali to raj? Bali a paradise?

1 listopada 2014
Posted in Azja

Rice fields on Bali

Bali, dzień 2

Śniadanie nad brzegiem morza. Myślałem, że pośpię dłużej. „Wstawaj śpiochu!” – piskliwy i przejmujący wrzask zbudził mnie już o 7 rano. Zrób coś! Zobacz słońce, morze, zjedz śniadanie! To nie dające mi żyć poczucie obowiązku żeby nie uronić nic z kolejnego dnia, by wieczorem nie żałować … A przecież pozycję horyzontalną przyjąłem zaledwie 4 godziny temu! No iiiiidę już idę… Jestem sam nie licząc obsługi. Na talerzu ląduje musli w naturalnym jogurcie, w drugiej linii okopów tropikalne owoce, lewą flankę osłania latte macchiato, a prawą świeży sok pomarańczowy z miętą.

Breakfast at Samaya Seminyak Bali

W odwodzie – jak francuski – plain croissant z dżemem truskawkowym on site. Mógłbym tak siedzieć cały dzień… gdyby nie moje poczucie … wiązku.
Już dawno nie widziałem świątyń Tanah Lot i Uluwatu. O 10.00 witam się z Blacky’im – jednym z setek prywatnych driverów na Bali.

Bali_2014

Czysty samochód, dobry poziom angielskiego i plan aby w kótkim czasie „obskoczyć” świątynie… Tia, wszystko ok poza „w krótkim czasie obskoczyć”.

Nie macie nawet pojęcia jak wyspa zmieniła się komunikacyjnie od mojej ostatniej wizyty. Podróżowanie przypomina tu już tak bardzo Sri Lankę. Wielokilometrowe korki. Na przejechanie 50 km zarezerwujcie minimum 2-3 godziny. Wakacje na Bali to dzisiaj poważna decyzja – przyjeżdżam aby zaszyć się w hotelu – bo basen i plaża, lub też świadomie chcę zwiedzać (czytaj: spędzać 5-6 godzin dziennie w samochodzie podróżując między ciekawymi miejscami). No jest jeszcze helikopter! Ten jednak głównie między resortami. No chyba, że jest się koniem w stajni Mr. Putina – wtedy wszędzie…
Dzisiaj zwiedzanie – w drogę więc do Tanah Lot! Bali ma 7 świątyń, które leżą nad morzem, lub jak kto woli na morzu. Świątynie „widzą się” nawzajem. Balijscy wyznawcy hinduizmu (90% populacji wyspy) wierzą, że Tanah Lot jest chroniona przed złymi duchami przez jadowite morskie węże. Ochronę przed falami morskimi zapewnili natomiast … Japończycy. Ponad 30 lat temu wsparli rząd Indonezji sporą pożyczką. Prace renowacyjne uchroniły skałę przed skruszeniem. Duża część „konstrukcji” jest więc „humans art”. Turystów z Japonii jest tu wielu, nie mniej niż Australijczyków. Wstęp: dorośli 30 tys., dzieci 15 tys. rupii.

Tanah Lot and tourists

Tanah Lot no tourists
Z klifu, z którego fotografujecie Tanah Lot macie też piękny widok na mniejszą świątynię Batu Bolong co dosłownie oznacza: „dziura w skale” – jak widać autor czerpał natchnienie z … otaczającej go rzeczywistości.

Batu Bolong Temple

 

Seria zdjęć i uciekam dalej – również za sprawą vendorów, którzy natarczywie oferują różne wynalazki, głównie chińskiej produkcji.
Tłum mnie nie opuszcza. Po drodze do Uluwatu nurkuję w szczelinę w skale. To jedyna droga na plażę nazywaną surfer’s paradise. Faktycznie sporo tu surferów, ale i przygodnych gapiów, trudno o intymne miejsce, choć niektórym jak widać to nie przeszkadza:).

Uluwatu beach

surfer on uluwatu beach

Kilka kilomterów dalej zakładam sarong aby wejść do Luhur Uluwatu. Imponujący klif, na którym położona jest świątynia, jest autorem gigantycznych fal – raju dla surferów operujących poniżej. Świątynia zbudowana została w XI wieku jako jedna z 9 – ciu mających chronić Wyspę Bogów przed złymi duchami. To jedno z najlepszych miejsc na Bali na spektakularny zachód słońca – dzisiaj jestem zbyt wcześnie. To również – obok Monkey Forest w Ubud – miejsce gdzie makaki mogą być agresywne. Lokalni przewodnicy noszą przy sobie proce, a w necie poczytacie o przypadkach zuchwałych kradzieży aparatów, okularów, czy zbyt długich naszyjników. Mnie omijały szerokim łukiem – ten mój groźny wygląd …

Wstęp do świątyni to 20 ts. rupii (dorośli i dzieci powyżej 6 lat).

Uluwatu Temple

Fisherman seen from Uluwatu Temple

Uluwatu Temple

 

Makkak at Uluwatu Temple

Makkak at Uluwatu Temple

W drodze powrotnej do Samaya trafiamy najpierw na lokalną uroczystość religijną – jak widać ze zdjęć – celebrowaną głównie przez mężczyzn, a później na degustację kawy Luvak.

Hindu ceremony on Bali

Hindu ceremony on Bali

Prezentacja procesu wytwarzania kawy wraz z przedstawieniem jej głównego bohatera – łaskuna muzanga (zwanego na Bali … luvakiem) trwa 3 minuty. Pozostała jej część to popijanie różnego rodzaju herbatek (w tym piekielnie ostrej z żeń-szenia), które jest preludium do finalnej filiżanki kopi luvak (50 tys. rupii). Bardzo turystycznie, ale nie wychodzę z wrażeniem, że ktoś chciał mnie naciągnąć.

arabica coffee on Bali

Pod koniec wypadu dajemy zajęcie sokom trawiennym w przydrożnej restauracji … tajskiej – tanio i pysznie. Właściciel nie może wyjść z podziwu gdy wypijamy cały zapas białego chardonnay.

Gasimy w ten sposób obiadowe płomienie curry. Nota bene – wino jest niezmiennie drogim napojem na Bali. Poślednie gatunki można kupić za ok. 45 zł w supermarkecie, podczas gdy nie z najwyższej półki – ale moje ulubione do lunchu Cloudy Bay z NZ kosztuje w dobrej restauracji 650 zł (po podatkach), a 0,5 l chivasa to kwota rzędu 190 zł w supermarkecie. Drrrroooożżżyzzzznaa!

Dzisiaj nie będzie już kolacji, ale z poprzednich wyjazdów polecam Wam pobliską KU DE TA – jedną z najlepszych restauracji na wyspie, a później bar – klub Jenja. Sam jednak zamykam dzień w beach clubie Potato Head – miejsce dobre tak dzień jak i w nocy – raczej na głęboką kieszeń:). To be continued …

, , , , , , , , ,

Dodaj komentarz