SINGITA GRUMETI I SINGITA KWITONDA – Wielka Piątka i Goryle Górskie

29 grudnia 2019 Janusz Gałka

SINGITA GRUMETI I SINGITA KWITONDA

Wielka Piątka i Goryle Górskie

Afryka to jeden z kierunków, który niewątpliwie należy do moich ulubionych. To obok Ameryki Południowej i Australii ważny “konik” w stajni rekomendowanych przeze mnie podróży dla poszukujących przygód i niecierpliwych własnych odkryć.

Kocham Afrykę za jej bezdroża, kolorowy tłum charakterów, krajobrazy i nieograniczoną możliwość podglądania zwierząt w ich naturalnym środowisku

Wycie hieny, nocne rozmowy hipopotamów i tęskne nawoływania lwów dostarczają mi emocji niezależnie od tego, czy śpię na dachu samochodu w Moremi, czy w luksusowym Cheetah Plains w Sabi Sands. Gdy ląduję na Czarnym Lądzie, myślę, że jestem Afryką. Pojęcie czasu przestaje istnieć, liczy się tu i teraz. Pora roku nie ma znaczenia…

(english? scroll down please!) not exactly the same as in polish;)

Hm, choć może i ma? Afryka “poza sezonem” jest taka jak dawniej – prawie pusta – tylko dla mnie i tych, których tam zabiorę. O tak! Wciąż można zobaczyć Wielką Migrację i “pójść na goryle górskie” bez tłumów.

FILOZOFIA PODRÓŻY MADE BY MILESAWAY

Coraz więcej osób podróżując pragnie doświadczyć, a nie poprostu zaliczyć kolejny cel wyjazdu. To cieszy, bo dopiero teraz lata poświęcone na zdobywanie wiedzy i doświadczenia podróżniczego, procentują. Dzisiaj z łatwością przychodzi mi dopasowanie programu do potrzeb konkretnych podróżników, a kontakty – jak to w życiu – dają poczucie bezpieczeństwa i gwarancję jakości. 

Mój pomysł na podróżowanie polega na takim doborze składników, aby końcowy efekt dawał jak największą dawkę emocji i równolegle prowadził do odkrywania otoczenia i siebie samego.

Nigdy zatem nie kupuję gotowych rozwiązań oferowanych przez lokalnych operatorów. Zawsze jednak korzystam z okazji, aby zobaczyć ich najlepsze propozycje. Na ich bazie powstają unikalne programy Milesaway.

singita sabora camp
Singita Sabora Camp

 

SINGITA GRUMETI I SINGITA KWITONDA – PODRÓŻ DO TANZANII I RWANDY

W listopadzie 2019 uciekłem od brzydkiej jesieni prosto w objęcia Serengeti w Tanzanii i Parku Narodowego Wulkanów w Rwandzie. Tydzień w lodgach i campach Singity Grumeti i Lamai dostarczył więcej emocji niż niejedna moja wyprawa off road.

Lodge Singity polubiłem kilka lat temu, wraz z odkrywaniem luksusowej strony medalu okolic Parku Krugera. Pamiętam mglisty poranek w Lebombo Lodge i widok pierwszych promieni słońca znad Mozambiku, pieszczących – zimne o tej porze dnia – okoliczne wzgórza. Pamiętam game drive’y w Boulders Lodge w Sabi Sands – każdy z nich zostawił gigabajty ujęć, rzadkich gdzie indziej lapartów. Pamiętam wyjątkowy komfort Sweni Lodge i dzieła sztuki kulinarnej szefów kuchni, którzy postanowili dorównać swoim kolegom – przewodnikom i tropicielom w dostarczaniu codziennej dawki pozaziemskich emocji …

Singita Lebombo sunrise
Singita Lebombo sunrise

 

LEGENDARY LODGE ARUSZA

A teraz? Teraz delektuję się Legendary Lodge w Aruszy (Tanzania). Przyleciałem z Kataru do Kilimanjaro o godzinie, o której niektórzy dopiero kładą się spać. Online’owe wizy do Tanzanii działają znacznie lepiej niż prawie rok temu, podczas naszego (kolejnego) wejścia na Kilimandżaro.

Legendary Lodge – Singita korzysta z tej pięknej posiadłości traktując ją jako przystanek w drodze na safari. Miejsce oczaruje każdego. Ponad stuletnia plantacja kawy, dwanaście kolonialnych domów, widok spod rozłożystych i pięknie kwitnących jakarand na Mount Meru.

Mój pomysł na to miejsce? Dwie, a nawet trzy noce z dobrą powieścią w dłoni – lepsze niż plaża na Malediwach, czy weekend w Paryżu…

The Legendary Lodge Arusha
The Legendary Lodge Arusha
The Legendary Lodge Arusha
The Legendary Lodge Arusha

 

GRUMETI, SERENGETI I PARK WULKANÓW

No tak, mój cel jest jednak inny… Singita Faru Faru Lodge, Singita Explore, Sabora Tented Camp, Serengeti House, Mara River Tented Camp i Singita Kwitonda Lodge w Rwandzie. Sporo jak na tygodniową podróż! Tanzania, podobnie jak sąsiednia Kenia, ma jednak dobrze rozbudowaną sieć połączeń lotniczych. Cessny Caravan – różnch operatorów, uwijają się między lądowiskami rozsianymi po całym kraju. Wystarczy pamiętać o ograniczeniach dotyczących wagi bagażu (w zależności od liczby pasażerów 15 do 20 kg) oraz o tym, aby pakować się w miękkie torby (wąskie luki bagażowe samolotów).

Podczas tej podróży korzystamy z Grumeti Air – linii partnerskiej Singity oraz bardzo dobrego – stosunkowo nowego operatora o nazwie Auric Air. W Afryce wschodniej obsada lekkich samolotów składa się zwykle z jednego pilota (nie do zaakceptowania w lotach np. w RPA). Grumeti Air stosuje jednak własne standardy – tutaj dwóch pilotów to norma. Starty i lądowania w Aruszy, a na pewno na lotnisku międzynarodowym w Kilimanjaro, dostarczają dodatkowego dreszczyku emocji – przy dobrej pogodzie można zobaczyć ośnieżony wierzchołek Dachu Afryki – Kilimandżaro (zachęcam do wejścia!). 

Lecimy w osiem osób – szybko nawiązujemy relacje – od Norwegii, poprzez Zjednoczone Królestwo, Niemcy, Polskę, Francję i Monako aż po RPA – jesteśmy w doborowym towarzystwie – łączą nas otwarte głowy i afrykańskie doświadczenie. Po wylądowaniu zapada decyzja o podziale – męska część ekipy rozpoczyna pobyt od wysokiego C – Singita Explore. Jak głosi slogan: “a return to the true essence of safari”. Sześć solidnych namiotów – jak z czasów Livingstona – postawionych w środku sawanny, z prysznicem, toaletą i namiotem “komunalnym”, klimat jak sprzed stu lat.

W obsłudze sami mężczyźni (bezpieczeństwo?). Prywatna koncesja Singity daje w Grumeti dostęp do …. 140 tysięcy hektarów nie tkniętej ludzką stopą dziczy. Camp wynajmowany jest na wyłączność, dla grupy znajomych, rodziny. Maksymalnie zmieści się tutaj 12 osób. W drodze z lądowiska trafiamy na ogromne stado bawołów, antylop krowich i zebr. Śledzą nasz pojazd z zaciekawieniem, ale bez lęku. Znają siłę stada …

Autor i piloci Grumeti Air
Autor i piloci Grumeti Air
Stado bawołów afrykańskich na powitanie w Grumeti
Stado bawołów afrykańskich na powitanie w Grumeti
Bawolec krowi to zdecydowanie brzydsza nazwa od hartebeest
Bawolec krowi to zdecydowanie brzydsza nazwa od hartebeest

 

SINGITA EXPLORE

Singita Explore odkrywa przed nami swe piękno wraz z nadciągającą na horyzoncie burzą. Kolacja przygotowana na otwartym ogniu i wokół ogniska smakuje wybornie. Odżywają wspomnienia z młodzieńczych biwaków w górach i nad jeziorami. Jedynie świadomość, że obszar poza kręgiem ognia to ojczyzna lwów i hien, powstrzymuje nas przed romantycznym spacerem.

Przed północą lądujemy w namiotach. Choć noc zapowiada się chłodna, postanawiam nie opuszczać płóciennych ścian. Jedynie niewidoczna w ciemności moskitiera oddziela mnie od sawanny. Moja sąsiadka hiena rozpoczyna swój koncert, zanim zmrużę oko. Jeszcze szelest za głową, trzy szurnięcia kopytem gnu i dwa skubnięcia zebry i już mnie nie ma… Dopiero słońce o wschodzie zagada do mnie ciepłym promieniem – prosto w twarz, przez moskitierę.

Na tego mężczyznę wpadamy przed snem w Singita Explore
Na tego mężczyznę wpadamy przed snem w Singita Explore

 

SABORA TENTED CAMP

Następnego ranka po krótkim śniadaniu ruszyliśmy na poranny zwiad. Moje doświadczenie mówi, że ranne game drive’y to szansa na obserwację drapieżników, zgromadzonych wokół upolowanych nocą ofiar … Tym razem pełne brzuchy lwów i lwic skutecznie powstrzymują je przed wysiłkiem. Koty wylegują się leniwie na wzgórzu z widokiem na sawannę.

A tam – a jakże! Dzieje się jak zwykle. Hieny biegają w sobie tylko wiadomym celu i kierunku. Szakal czaprakowy przegania sępy i porywa kawałek padliny, który zresztą szybko traci – hieny nie marnują takich okazji. Dorosły gepard robi przymiarki do polowania na gazelę Thompsona, a spotkane dnia poprzedniego kocięta lamparta, ciepliwie czekają na powrót mamy z polowania. Mało jak na poranek? Zapewniam was, że nie! I pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu przechodziły tędy milionowe stada gnu i zebr. 

Samiec geparda wypatruje gazeli Thompsona
Samiec geparda wypatruje gazeli Thompsona
kocię lamparta "bawi się" w polowanie
kocię lamparta „bawi się” w polowanie
lamparcia mama czujnym wzrokiem kontroluje sytuację
lamparcia mama czujnym wzrokiem kontroluje sytuację
Rodzina lwia nie przejawia ochoty do polowania
Rodzina lwia nie przejawia ochoty do polowania

 

Grumeti – od przybytku głowa nie boli, ale karty w aparatach szybko tracą pojemność …

Po porannych emocjach zajeżdżamy do Campu Sabora. Classics! Jak powiedziałby Spike z Notting Hill. Camp Sabora to chyba najbardziej klasyczny z afrykańskich campów, które miałem okazję odwiedzić. Płótno namiotów, drewno, oprawne w skórę pamiętniki, srebrna taca z parującą świeżo parzoną i miodowy kolor whisky za kryształem… Na lunch nie trzeba nas długo zapraszać.

Nie smakowałby może tak dobrze, gdyby nie zapierający dech w piersiach widok na sawannę i wodopój. No i to samotne drzewo pod którym postawiono nasz stół … A potem chill out – basen z wodą ani za zimną, ani za ciepłą – wisienka na torcie na dzisiaj – myślę. I jestem w błędzie …. popołudniowy game drive znowu dostarcza emocji, nie mniejszych niż ogień pod gwiazdami i przygotowana z tradycyjnych składników, kolacja serwowana przed snem.

Singita Sabora Tented Camp
Singita Sabora Tented Camp lunchtime
Sabora Tented Camp living room ...
Sabora Tented Camp living room …
Sabora Tented Camp basenowy chill out
Sabora Tented Camp basenowy chill out

 

Faru Faru Lodge, Sasakwa Lodge oraz Serengeti House, czyli wisienka na torcie number 2

W podróżach z Singitą należy być ostrożnym w ferowaniu wyroków i określaniu swoich emocji na stworzonej naprędce skali doznań. Nauczył mnie tego dzień podróży numer cztery. Jak to w wyprawie za siódmą górę i za siódmą rzekę bywa, czwartego dnia ukazują nam się Faru Faru Lodge, Sasakwa Lodge oraz Serengeti House.

Zanim powiem dlaczego ten ostatni będzie kiedyś moją prywatną posiadłością, dwa słowa o pięknych Faru Faru i Sasakwa. Faru Faru! Och! Jakże przypomina mi najlepsze południowoafrykańskie lodge! Widok w kierunku wodopoju z restauracji, z basenu, z apartamentów, zewsząd, wart każdych pieniędzy! W zasadzie to miejsce wystarczy wam za całą Afrykę – zakładając, że zechcecie tylko raz odwiedzić ten kontynent.

A wiadomo, że po pierwszej wizycie, taka deklaracja stanie się … nierealna, wyblakła i nieprawdziwa. Serengeti House. Czy rzeczywistość może przerosnąć wyobraźnię? Czy potraficie sobie wyobrazić miejsce naturalnie wkomponowane w otoczenie, z widokiem na sawannę Serengeti, bez zbędnych ogrodzeń, z nieograniczonym widokiem aż po widnokrąg? Drewniany taras większy niż zabudowana posiadłość, ograniczony dłuuuugim basenem, którego poziom jest na wyokości traw skutecznie “koszonych” przez stada zebr i antylop gnu?

Określenie bushTV nabiera tutaj właściwego znaczenia. Nawet w sypialni – obraz jest wyraźny, bez zakłóceń w jakości HD++. To tutaj słońce wybudzi was z egipskiej bawełny w kolejnym dniu przygody, a przy popołudniowej herbacie da wam najlepsze światło na zwierzęta u wodopoju… Ech …

Widok z Singita Faru Faru na wodopój
Widok z Singita Faru Faru na wodopój

I tak upłynął wieczór i nadszedł poranek, a Bóg powiedział: “niech teraz więcej niż trzydzieści żyraf wyjdzie na sawannę i niech podziwia wschodzące słońce”

I żyrafy wyszły … a ja siedziałem i gapiłem się raz na nie, raz na słońce i straciłem rozum z zachwytu – unforgettable – jak u Natalie Cole i Nat King Cole’a … 

“could have this house in Africa”  Karen Janusz Galka Blixen:)

I żyrafy wyszły i gapiły się na słońce ...
I żyrafy wyszły i gapiły się na słońce …

 

SINGITA MARA RIVER TENTED CAMP

Cóż byłaby warta podróż do Serengeti bez zahaczenia o brzegi rzeki Mara? Mara River Tented Camp w Singita Lamai jest naszym ostatnim przystankiem w Tanzanii. Na pierwszy rzut oka, po tych wszystkich “ochach i achach” w poprzednich miejscach, to nie wydaje się aż tak spektakularne.

Do czasu … Margarita frozen? Kąpiel w wannie vis a vis hipopotama, który właśnie wyszedł z wody? Świeżutkie warzywa i owoce na śniadanie i to z pokazem sztucznych (patelnia) ogni? Zaliczone! Aaaa jeszcze śpiewający busz! Pamiętacie film ¡Tres Amigos! i scenę ze śpiewającym krzakiem? Ok, ok, może się trochę zagalopowałem … ;).

Ale nie myślicie, że hieny, hipopotamy, czy lwy potrafią śpiewać? W swojej tonacji oczywiście, ale jednak śpiewać … Ogromne podziękowania dla wiecznie uśmiechniętych i chętnych aby służyć pomocą Penny, Granta i całego zespołu!

Singita Mara Tented Camp
Singita Mara RTented Camp

 

Wisienka numer 3 – Singita Kwitonda Lodge, Rwanda

Zastanawiasz się, czy po wizycie w Grumeti, jesteś w stanie dać swym klientom coś więcej? Czy możesz przebić to co leży na stole i zgarnąć całą pulę? Myślisz: byłem wszędzie, widziałem wszystko. I wtedy “zawożą” Cię do Rwandy.

Lot widokowy nad olbrzymim Jeziorem Wiktorii przygotowuje Cię tylko odrobinę, na niezwykłość miejsc i zdarzeń na drugim brzegu.

Po pierwsze lotnisko w Kigali – nowoczesne, butikowe. Wszędzie uśmiechnięta obsługa (nawet straż graniczna i celnicy). Wysokiej jakości lounge. Drobna niedogodność? Prawo w Rwandzie zabrania wwozu dronów – trochę to słabe mając na uwadze fakt, że przylatujemy tu jako ambasadorzy kraju i chcemy promować jego piękno w świecie hm …

Lot z Tanzanii do Rwandy
Lot z Tanzanii do Rwandy

O tej porze roku – klimat może nie rozpieszczać – ściana wody wita nas zatem po wyjściu z lotniska – to w zastępstwie – prezydent nie mógł dojechać, bo … pada;).

Z Kigali do Parku Narodowego Wulkanów można dostać się na dwa sposoby – transferem naziemnym, w wygodnych samochodach safari (ok. 3h), bądź helikopterem (ok. 30 minut). Pierwszy sposób daje możliwość zobaczenia kraju i jego mieszkańców z bliska. Sprawia, że lepiej “wchodzimy” w klimat i kulturę miejsca. Drugi – przy użyciu nowoczesnej floty – to wyższy komfort podróży i możliwość podziwiania pięknych krajobrazów.

Po trzech godzinach trafiamy do Kwitonda Lodge i do Kataza House (niezależna posiadłość wynajmowana na zasadzie wyłączności). Czy to aby na pewno Afryka? Czy to nie Szwajcaria, Aspen, czy to nie Dolomity? Zaraz, zaraz, te uśmiechnięte twarze, ciepłe głosy powitania, poklepywanie po plecach i lokalne opowieści – to jednak Afryka!

Szybko wracamy do rzeczywistości – czas nas goni – w końcu jutro jest the D-day! Goryle górskie, o których wielu marzyło są na wyciągnięcie ręki. O tej właśnie porze wiją gniazdo, aby ułożyć się do snu … Być może i one są ciekawe jutrzejszej wizyty. Chyba nie codziennie odwiedza je ekipa w takim zestawie: silverback z zimnej Norwegii, wiecznie głodny irlandzki fighter, potomek husarzy o gorącym afrykańskim sercu i cztery miss z RPA, Francji, Niemiec i UK:).

Singita – jak to Singita dba o wszystko. A zatem jeśli nie dotarłeś na miejsce wyposażony w odpowiedni sprzęt – dostaniesz tu czego ci brak. W wypożyczalni czekają na ciebie czyściutkie i najwyższej jakości: kurtki, polary, spodnie, stup tuty (ochraniacze), kije trekkingowe…

Singita Kwitonda nocą
Singita Kwitonda nocą

 

GORYLE GÓRSKIE RWANDA

It’s morning captain! Singita Kwitonda Lodge i Kataza House położone są w odległości 20 minut jazdy od głównej bramy Parku Narodowego Wulkanów. Wczesna podudka daje wiele korzyści. Najważniejszą z nich jest to, że jeśli dotrzecie do parku przed 7 rano (o tej porze roku), będziecie mieć “większy wybór” gorylich rodzin.

Co to znaczy? Jest większe prawdopodobieństwo przydzielenia przewodnika, który wytropi z wami rodzinę, w której można zobaczyć osobniki w różnym wieku. Decyzja zapadła – idziemy zobaczyć rodzinę AGASHYA. Nazwa grupy pochodzi od dominującego silverbacka. Rodzina urosła w ostatnich latach w siłę – z początkowych 13 osobników do 25 w tym 12 samic, 7 dzieci i 3 nastolatków.

Ruszamy! Pogoda daje nam fory – nie pada. Podłoże nieco podeschło, dzięki czemu wspinaczka nie jest męcząca. Krajobraz zmienia się. Początkowe pola uprawne i łąki przechodzą w las deszczowy. W końcu docieramy w gęstwinę, a przyroda zamyka nad nami gęsty dach bambusowy. Dwie godziny – to niezły wynik – zwłasza gdy porównam go z ponad 8 godzinami wyprawy do goryli górskich w Ugandzie (wyprawa sprzed 2 lat do zobaczenia tutaj).

Agashya jest na tyle miły, że pierwszy wychodzi nam na spotkanie. Nie wiem, czy to przypadek, czy jego poczucie obowiązku, niemniej takie powitanie sprawia, że emocje sięgają zenitu. Mimo, że konary drzew, gałęzie i liście przeszkadzają w obserwacji, każdy próbuje znaleźć najlepszą pozycję do zdjęcia. Goryla familia zdaje się także rozumieć sytuację. Samce, samice, młodzież i dzieci uganiają się wokół nas, raz po raz “przestawiając” nas pomrukiem, bądź lekkim kuksańcem.

Godzinna obserwacja daje możliwość spotkań “twarzą w twarz” i mimo, że zgodnie z instrukcją staramy się utrzymać przepisowy dystans, goryle świadomie łamią te zasady. Ciekawość dzieci bierze górę nad lękiem, a chęć pokazania siły przez dorosłe osobniki sprawia, że niejednokrotnie schodzimy im z drogi i kluczymy w zaroślach.

Choć to banał i slogan – muszę go powtórzyć – niełatwo jest nam opuścić to miejsce. Spojrzenia gorylich “myślących oczu”, relacje wewnętrzne w klanie, uchwyt dłoni, wszystko jest tak podobne do ludzkich cech i zachowań … Niestety (stety) zasady nie pozwalają na interakcję dłuższą niż godzinna. Niejeden roni łzę wzruszenia na pożegnanie…

Ruszamy! Krajobraz zmienia się ...
Ruszamy! Krajobraz zmienia się …
... z pozcątkowych pól uprawnych zamienia się w las deszczowy ...
… z początkowych pól uprawnych zamienia się w las deszczowy …
Silverback Volcanoes National Park, Rwanda
Silverback Agashya wychodzi nam na spotkanie

 

GORYLE GÓRSKIE POWRÓT Z TREKKINGU

Powrót z tego pięknego spotkania nie należy do najłatwiejszych. Ciężkie chmury, które widzieliśmy wyruszając w trasę o poranku, docierają w ślad za nami na zbocza wulkanu. Niższa temperatura wywołuje gwałtowną ulewę. Schodzimy zatem w błotnych driftach, łapiąc się raz po raz gałęzi i krzewów – to dla utrzymania równowagi.

Zbawienne okazują się wzmacniane na dłoniach rękawice, które chronią przed ostrymi kolcami i drzazgami.

Po godzinie z okładem, bez strat w ludziach docieramy do podnóży wulkanu. Szczęśliwi i wciąż podekscytowani dziękujemy przewodnikom, dzieląc się z nimi lunchem zapewnionym przez Singitę. Choć sama wspinaczka do goryli nie wymagała specjalnej kondycji, wszyscy błogosławimy naszą przezorność i zamówienie popołudniowego masażu. Zaskakuje mnie wyjątkowa jakość zabiegów. Perfekcyjnie przygotowane miejsce, łóżko do masażu, temperatura powietrza, światło, zapachy i mistrzowski poziom zabiegu. To jedno z najlepszych doświadczeń spa, z jakich miałem okazję skorzystać w moim podróżniczym życiu.

Wracamy z tropienia goryli bez strat własnych;)
Wracamy z tropienia goryli górskich bez strat własnych;)
Singita Kwitonda z widokiem na wulkany
Singita Kwitonda z widokiem na wulkany

Czy potrzeba tutaj podsumowania? Może raczej: “to be continued?”

Zapraszam!

Milesaway przygotowuje szyte na miarę wyprawy, w których zabiera indywidualne osoby i niewielkie grupy przyjacół, w podróż do goryli górskich i na Wielką Migrację. Zapytaj o ofertę wypadu do Serengeti, Masai Mary, Rwandy i Ugandy. Milesaway – w miejsca, które znamy.

Wasz prywatny przewodnik w Singita Sabora Camp
Wasz prywatny przewodnik w Singita Sabora Camp

 

SINGITA GRUMETI AND VOLCANOS NATIONAL PARK – MY SUBJECTIVE REPORT

Everyone who operates in the African experiential market knows who (or which company) sets the rules in terms of experience. There are only few operators, who no matter in which destination, not only keep the standards, but with their products set the lines for sustainability, responsible traveling, professional guiding and last but not least for higher than expected level of service and culinary heaven.With my more than 20 years experience in the hospitality business, staying here and there in the most exclusive places in the world and following the polish proverb: „I have eaten bread from many ovens” I feel obliged to say; Congratulations Singita! I know your products in South Africa by heart! The beauty of Lebombo’s misty landscape – before the morning game drive and the poached egg and fillet mignon hearty breakfast combination after. The game drives at Boulders Lodge in Sabi Sands with extraordinary leopard sightings. But with your East Africa products – Singita Faru Faru Lodge, Singita Explore, Sabora Tented Camp, Serengeti House, Mara River Tented Camp and Singita Kwitonda Lodge in Rwanda I will have a tough job now to sell other properties for my discerning travellers.

The Legendary Lodge Arusha

The Legendary Lodge Arusha

Anyway my story started with Legendary Lodge in Arusha – my favorite pre or post safari place to stay, a great relaxation product for those, who climbed the Roof of Africa as well. Beautiful breakfast, laid back atmosphere, large property with two swimming pools, lots of hidden corners, colorful birds and small antelopes running in front of your Karen Blixen cottage:). What else would you need to start your safari adventure in Tanzania?

Autor i piloci Grumeti Air

Grumeti Air excellente service

The next step we took was a Cessna Caravan flight to the Singita Grumeti airstrip. Excellent service provided by Grumeti Air and its 2 pilots (not always the case – local operators usually use just one pilot to fly the small aircrafts). Our group consisted of 8 Pax, it’s not a secret that we became travel friends immediately. Some nick names appeared and we could understand each other without the words very soon. It was quite important as we had to split the group for the first night. The choice was easy – boys went to Singita Explore and the girls (being more afraid? – joking:)) to Sabora Tented Camp. 

Sabora Tented Camp living room ...

Sabora Tented Camp living room …

Explore – what a place. Some of you know that I am leading several 4×4 adventure trips to different african and south american countries (apply for the last seats in our Botswana for Adventurers 2020 trip now!). Singita Explore is the closest solution to our camping in unfenced places – sleeping in the tents on the roofs of the cars. For our sundowner we went to meet our team of cheerleaders, but never arrived as we bumped into this beautiful male lion, which just came out of the bush to greet us upon arrival. Then was a dinner – made direct on fire – mouth watering experience and a … sticky bread, great wine and hyena singing from the not so far distance! Oh almost forgotten! On the way to our camp we were assisted by a huge (I mean hundreds of them) herd of buffalos, hartebeests and zebras.

Samiec geparda wypatruje gazeli Thompsona

Samiec geparda wypatruje gazeli Thompsona

The next morning sunrise woke me up for another day of adventure. I was able to make a small drone capture from the place (there were no guests around just us, so not disturbing anyone) – hope to have a chance to publish it very soon. The morning drive was full of surprises. We spotted the pride of lions on a hill, cheetah male on a hunt and again (similar to the previous day a leopard female with two cubs). Everything in a circle of not more than 2 kilometers – hard to believe – no other tourists around – apart from our team mates! The fruitful drive (no time for coffee break;)) led us to Sabora Camp. That’s a classics among african camps. The lunch under the tree and in front of the waterhole – killed almost every dining experience I had in Africa – and this unobstructed savannah view! I thought that the nice swimming pool chillout was a cherry on the top of Sabora cake – how wrong I was! We had another „packed with animals” afternoon drive, camp fire under the african sky and a based on local ingredients traditional dinner – what a day!

An then the cherry came out! And this with the beauty of Faru Faru Lodge, Sasakwa Lodge and the Serengeti House. First of these three – very modern – reminds me a lot the South African Singita properties. The view towards the watering hole from the restaurant, from the swimming pool, from the suites, from everywhere – worth every penny spent on the trip.

Oh and more than 30 giraffes journey starring hypnotized at the rising sun on the morning drive – unforgettable – like in the Natalie Cole and Nat King Cole song … Sasakwa Lodge – many choices for every type of clientele. The top modern villa overviewing the Serengeti plains – could be my house to the end of my days:). The African classics – 4 bedroom house for those, who want to go back to „out of Africa” safari times and creme de la creme of these three – Serengeti House – could „have this house in Africa” after Karen Blixen – for sure!

With Mara River Tented Camp, which is situated in Singita Lamai, we had to say goodbye to the Singita Grumeti properties. When you enter – you think – just a simple safari camp, but then it starts. Margarita frozen? Not a problem. Bath with a face to face hippo encounter? Included! Breakfast with fireworks? Ticked. And singing bush on top of that (remember the ¡Three Amigos! and singing bush story? Ok maybe I went to far;)). But don’t you think that hyenas, hippos and lions can sing? Their way but sing… Thank you Penny and Grant and all the staff for hosting us!

How can you surpass everything you have done for your clients in Singita Grumeti? Buy … another cherry and put it on the cake! Where? In Rwanda! Been everywhere, seen everything – you … think. Then they take you to Rwanda. The scenic flight over Vic Lake prepares you just a bit for the extraordinary there. First the airport – modern, boutique style, smiling people around (immigration officers included), high quality arrival lounge. A minor issue – in Rwanda, the law prohibits you to bring drones into the country (which is a pity as travel agents are coming to show the beauty of the country). This time of the year when you go out of the airport – not rarely – a wall of rain welcomes you with all its power! 

Three hours transfer from Kigali to Singita Volcanoes National Park (which consists of Singita Kwitonda Lodge and the exclusive-use Kataza House) could be easily replaced with a 30 minutes helicopter journey. But why hurry (why worry;))? This is one of the chances to see the countryside. Locals at their work and travel, kids, extremely clean villages and small towns – get to know Rwanda! Singita Volcanoes National Park – you will be taken to another dimension! The first impression? Am I really in Africa? Is it not Switzerland, Aspen or Dolomites? Mountain lodge at its best. And suddenly you are surrounded by smiling faces, kind voices and local stories – definitely from an african country. You are back and excited! Tomorrow is the D-day! Mountain gorillas – you dreamt about, made already a nest somewhere on the slopes of scenic volcanoes. They catch a sleep to be fresh for your encounter. They are also excited to meet a boy from cold Norway, always hungry irish hero and beauties from South Africa, Germany, France and UK;))). Singita takes care of you. You can borrow high quality gear – trousers, jackets, fleece, gaiters (didn’t ask for underwear though;)).

It’s morning captain! There is only 20 minutes ride from the lodge to reach the entrance of Volcanoes National Park. An early wake up call paid off. It’s crucial to reach the station before 7 am (this time of the year) to „have a bigger choice” of Gorilla families you can track. We will go for AGASHYA family. A two hours hike brought us to pretty dense bamboo forest. Silverback was so kind to show his face as the first member of the clan. The trees, branches and leaves were not very much helpful in the observation. The gorilla family however seemed to understand the situation. Males, females, teenagers and even kids were runing around us showing off. Face-to-eyes encounters unintentional pushes, murmurs and hummings filled our hourly rendezvous. It was hard to leave. This and that shed a tear…

The hike down was more difficult due to the short but heavy rain which followed us up to the slopes. After many muddy drifts we reached the bottom of the mountain without any personal losses. Although the hike wasn’t very demanding, everyone blessed the decision we made earlier to order the body treatment after the escapade. I still remember the extraordinary quality of the massage I got. Definitely one of my top three I had in my entire life!

No summary needed … or to be continued (choose your option).

Milesaway sets up journeys for Mountain Gorillas tracking and Great Migration spotting for individuals and small group of friends. Join us for Serengeti, Masai Mara, Rwanda or Uganda escapades!

A na koniec? Na koniec jeśli chcecie, aby przygotować dla was taką właśnie podróż – szytą na miarę i z fantazją – zapraszam na moje profile zawodowe.

Tym się zajmuję zawodowo jeśli akurat nie jestem na spotkaniach travel designerów w Kapsztadzie, Marakeszu, Miami, lub Cannes:).

 
 
, , , , , , , , , ,