Alaska in 5 days. Cause life is to short to stay @home
polski przewiń w dół (polish/english versions may sound … different!)
Visit Alaska in 5 days???
“We would need something around Seattle. A 4-5 day activity. There is an obligatory visit to Boeing factory and then we relay on you!” – simple request – immediate action. Seattle? That’s damn close to … Alaska! You probably know all the stories about cruisers from Vancouver and Seattle going to this former Russian land (btw sold for a penny to Americans in XIX century). Every summer (season starts the end of May and ends beginning of September) several thousands of passengers are going on this up to 10 days escapade to reach the beauty on the most northern shores of North America. From most popular #royalcaribbean, #hollandamerica, #carnival, #disneycruiseline, #princesscruises, #celebritycruises up to luxury #seabourn or #silversea. Many of them moor at scenic #Seward port and finalize their trip at #Anchorage. What if you don’t want to join a group of thousands cruise ships lovers and you rather hate being packed into the 50 plus seats coaches? Catch an Alaskan Airlines flight (some of their aircrafts have been recently designed with a big salmon picture from the nose to the tail of the machine) and enjoy a smooth 3 hours flight to Anchorage International Airport (mind the 1 hour time difference to Seattle).
Anchorage is a perfect starting point for “Alaska in 5 days” journey.
Renting a car is an easy peasy case. All major enterprises have their representatives at the airport. Bear in mind however that in most cases there are local franchisees who own the business and their terminals are not always connected to the global rental network (some privileges are not respected). Important! For your 5 days journey you don’t need a 4×4 vehicle, but if you like traveling in comfort and want to enjoy the American style of life you can take a Chevrolet Tahoe or similar SUV. The price should not kill you and the pictures will look much nicer. One thing more. Even if you declare that you want to escape into the wilderness with “zero contact” with civilization you might need a “range” to post some wonderful images or comments on Instagram or twitter accounts. You should know that T-mobile is not working here. The best solution would be the old (hence not always good) T&T mobile provider. Only if you would like to go really remote, you could think about renting a satellite phone (on our journeys we always have one – just for clients safety and emergency).
What to do and see
Bear and whale watching
There is a bunch of family owned businesses on Alaska which will fly you to see the grizzly bears in their natural environment. Most of them operate out of Anchorage (not bears – agencies). There is a simple reason for that. Lake Hood is considered to be the biggest floatplane airport in the World. To be more precisely many of the aircrafts are amphibians (can land both on water and … land). Planing your trip consider also
Glacier kayaking and hiking
Since I remember this has always been on my schedule. I did glacier walks in Argentina and Chile in the past, but what I was waiting for was kayaking close the “made of ice” monsters. Before entering the calm waters with fragile kayak you will go however on a 2-3 hours ride with a local water taxi. It might be very bumpy (the route crosses open ocean waters), but with lots sightings of whales, seals, birds and beautiful scenery.
Denali National Park hiking
Before entering the park you will drive a long way from Anchorage, but that’s ok! Why? You should see plenty of Moose wading in the deep waters or crossing the road, which actually is a big danger on the Alaskan highways.There are many guide books about Denali National Park and the park website is very helpful as well. Just to remind you shortly that you can access the park grounds with your private vehicle up to the 15 mile only (till Savage River). The remaining distances (the only road in the park is 93 miles long) you can reach either with shuttle, tour buse or on … foot. Shuttle buses are made for transfers (are cheaper and you can hop on hop off) while tour buses for sightseeings (guided tours) cost more. Child seats are mandatory, which is Alaskan State Law requirement. Please be aware that there are some access restrictions and closures due to “operating” bears. Animals like visiting tourists on their campsites.
Salmon watching (fishing?)
Needs careful planning as the season for salmon migration starts a bit later than bear watching.
Where to stay
There are expensive lodges in the wilderness, which include all activities and boards, sometimes even an air shuttle. Driving your own car makes a difference of course. You can use much more costs effective options like cabins or even campsites. My trips are always a good mixture of both. Get started with decent Seward Windsong Lodge in … Seward. If you need anything more upscale you can always choose a Tutka Bay Lodge (belongs to Unique Lodges of The World).
Talkeetna Lodge is a good choice on your way to Denali (it’s better to take something closer though, to be able to visit the park even in one day). We had a great time in The Lake Front Anchorage the last night before departure.
Where to eat
You can’t say “no” to local salmon or alaskan lobster or crab delicacies. In Anchorage there are places like The Whale’s Tail and in Seward you won’t be wrong with Chinnoks or Ray’s Waterfront. There is also a good ice cream station Harbor Street Creamery and plenty espresso cafes if you need to boost your energy. Enjoy the tiny but beautiful “frontier” town of Talkeetna. We had some good burgers at Denali Brewing Company.
There are simple and upscale places to stay on Alaska. But it seems that this place is not about it. It won’t be a big discovery to say it’s nature, landscapes, animals and people, which/who create this land and experience. Go and enjoy it! Alaska in 5 days. It’s possible.
Alaska w 5 dni
Bo życie jest za krótkie, aby siedzieć w domu!
Zadzwonił klient z zapytaniem o jakąś aktywność wokół Seattle w Stanach. “4-5 dni” powiedział. “Mamy wizytę w fabryce Boeinga, skoro już tutaj będziemy, to może warto jeszcze coś zobaczyć?” Nawet nie zawracam sobie glowy obmyślaniem atrakcji w mieście pierwszego Starbucksa. Alaska jest za blisko żeby z tego nie skorzystać. Tym bardziej, ze większość trafia tutaj na pokładzie potężnych wycieczkowców. Płyną po 4 tys. człowieków na pokładzie, z Vancouver, albo ze Seattle właśnie. Cumy rzucane są w Anchorage, lub Seward. I co w tym złego ktoś zapyta? Ano nic. Bo potem to już tylko sielanka, czyli autobusy na 50+ osób, restauracje wypełnione po brzegi, lub boxed lunch, jako ta smaczna alternatywa. Wyobrażam sobie, że oglądanie niedźwiedzi, czy chodzenie po lodowcu, albo pływanie kajakiem w takiej grupie, dalekie jest od poczucia wolności, które Alaska daje niezależnemu podróżnikowi. Jeśli twoje drugie imię to “wolność” – złap lot do Anchorage! Do wyboru masz wiele połączeń – niezłą opcją (np. z Seattle) jest Alaskan Airlines. Gdy wsiądziesz do samolotu – łososia (kadłub wyklejony zdjęciem tej ryby) już zestaw pasażerów wskaże Ci, że nie jest to “zwykły” kierunek podróży. Lot potrwa 3 godziny (pamiętaj o różnicy czasu – 1 h). Po wylądowaniu w Anchorage i odebraniu bagażu, długi tunel zaprowadzi cię do sekcji “car rentals”. Tunel jest osobliwy. Z jego sufitu spływa na pasażerów światło zorzy polarnej – jest to oczywiście imitacja, ale bardzo sugestywna. Wynajem samochodu – jak to w stanach – łatwa piłka. Zwróć jednak uwagę, że lokalne filie światowych potentatów pracują tu na zasadzie franczyzy, co oznacza, że niekoniecznie zadziałają wasze karty preferred czy gold club i nie każda wersja ubezpieczenia jest możliwa. Ważne! Twoja 5 – dniowa podróż nie wymaga samochodu z napędem na 4 koła, ale być może wymaga tego twoje ego, lub komfort podróży? Moje czasem wymaga dlatego “biorę” zwykle Chevroleta Tahoe, lub podobne Expedition monstrum. Cena zwykle nie zabija, a zdjęcia … wyglądają o wiele lepiej. A i jeszcze jedno. Nawet jeśli deklarujesz, że chcesz się urwać w dzicz i mieć “zero” kontaktu z cywilizacją, być może (ze względu na chorobę, której na imię social media) zechcesz być “w zasięgu”. Pamiętaj, że T – mobile – niezły w pozostałych stanach, tutaj nie ma zasięgu. Najlepszym rozwiązaniem na Alasce jest stary (choć niekoniecznie dobry) T&T. Jedynie prawdziwie odległe wyprawy wymagają telefonu satelitarnego (z Milesaway zawsze na wyposażeniu;)).
Alaska w 5 dni – co jest warte grzechu?
Obserwacja niedźwiedzi i wielorybów
Alaska to miejsce, gdzie znajdziecie sporo rodzinnych biznesów, które dostarczą cię w miejsce, gdzie łatwiej o misia grizzly, czy wielką rybę (nota bene już najwyższy czas, by zweryfikować polską nazwę “wieloryb”, na rzecz określenia, które bardziej odpowiada rzeczywistości – “wielossak”). Większość z nich ma siedzibę w Anchorage (agencji – nie zwierząt). Rozwiązanie to dyktują względy logistyczne. Jezioro Hood jest uznawane za największe lotnisko hydroplanów na świecie i to dzięki nim dostaniecie się w wiele odciętych od świata miejsc. Lotnicze konstrukcje używane na Alasce są zwykle wielozadaniowe. Jest to podyktowane zmiennością aury. Popularne są więc tutaj amfibie, które mogą startować zarówno z wody, jak i z pasów naziemnych. Lot nad rozległymi terenami, ujściami rzek, lodowcami i w pobliżu karterów wulkanów dostarcza niesamowitych wrażeń. Nie mniejszych niż lądowanie i start z … kamienistej plaży. Podczas podróży do Chinitna Bay – przyzwyczajony do afrykańskich airstripów – na próżno wypatrywałem jakiegoś porządnego lądowiska. Gdy pilot był już kilkadziesiąt metrów nad ziemią, miałem nawet ochotę stuknąć go za ramię, bo – jak myślałem – być może zasnął nad … kierownicą. Wyglądał jednak na całkiem przytomnego i nawet skupionego na swojej robocie. Za chwile posadził łagodnie awionetkę na plaży, zamknął przepustnice i kołując jeszcze odwrócił się do nas z szerokim uśmiechem, rzucając w przemielonym alaskańskim: “łelkom tu szynitna bej men!”. Cały dzień zszedł nam tu na obserwacji gryzzly, które okazały się być … trawożerne. Czy było trudno na nie trafić? Dwa wyrostki zaczepiły nas już za rogiem logde’u, a matki z młodymi nieopodal. Jedna na plaży, a druga nad rzeką. Gdzieś z gęstwiny leśnej dochodziły też basowe pomruki (samców?).
Podczas krótkiego alaskańskiego pobytu, warto również zmieścić w planie:
Glacier kayaking and hiking
Pamiętam, że kajakowanie w okolicach lodowca, czy gór lodowych zawsze było na mojej “szort liście”. Same lodowce (nie mówię o tych narciarskich) miałem okazję w przeszłości deptać i w Argentynie i w Chile. Na Alasce zanim pomkniesz w kruchych poliuretanach (czy z czego to tam jest zrobione) w kierunku groźnych zmarzlin, czeka cię 2-3 godzina jazda lokalną “water taxi”. To nic innego jak łódź z potężnymi Yamahami na rufie. Bądź pewien, że będzie wyboiście – koniec końców popłyniesz przez otwarte wody oceanu. Zabicie czasu między jedną a drugą mdłością nie jest jednak trudne. Pomaga w tym obserwacja wielorybów, fok, morskich ptaków i stale zmieniającej się scenerii. W kajakowaniu wokół, czy w pobliżu lodowca należy pamiętać o dwóch żelaznych zasadach. Po pierwsze primo: kra – nie daj jej się zamknąć wokół kajaka, bo w najgorszym wypadku skończysz zimując tu przymusowo – jak Fridtjof Nansen w drodze na biegun. Po drugie primo – kruszący się lodowiec. Pamiętasz z geografii, czy wikicośtam jaka część góry lodowej wystaje ponad wodę? Pewnie nie więcej niż 11% (tak dokładnie nie pamiętałem). Co to ma wspólnego z lodowcem? Ano to, że wiadomo, że lodowiec się kruszy i odpadają od niego potężne bryły lodu, które później tworzą owe góry. Czyli, że potencjalny kajakarz może zostać przywalony taki serakiem, lub zostać przewrócony przez falę, którą on stworzy. Niewielu jednak kojarzy, że czoło lodowca sięga głęboko pod wodę, a nowa góra lodowa może oderwać się poniżej jej powierzchni. Niespodziewane wynurzenie może zatem nastąpić nawet kilkadziesiąt metrów od ściany lodowca. Atak takiego “potwora” od spodu oznacza zwykle tragiczny koniec dla operatora kajaka.
Denali National Park hiking
Bo McKinley od 2015 roku jest passé. 25 – ty prezydent USA stracił swój przywilej na rzecz Denali, co w języku lokalnych indian Atabaska ma oznaczać “wysoki”. I góra rzeczywiście taką jest. To najwyższy szczyt Ameryki Północnej (6190 m n.p.m., było 3 metry więcej, ale GPS ma swoje zdanie). Ale niestety – co widać po zgarbionych studentach – czasem wzrost przeszkadza. W przypadku świętej góry Indian konkretnie w obserwacji szczytu. Czapa chmur od pępka w górę uniemożliwia zwykle podziwianie wierzchołka. Odległość między Anchorage, a wjazdem do parku jest spora. Te 385 kilometrów wcale nie muszą być nudne. Mogę się założyć, że uda wam się zobaczyć niejednego łosia i to nie tylko za kierownicą. Te prawdziwe, kroczące w dostojnym tempie na hajłeju, mogą być nawet niebezpieczne. O Denali National Park napisano już sporo przewodników, a strona internetowa parku też jest niczego sobie. Tutaj zatem tylko kilka drobnych szczegółów, które pozwolą ci się ogarnąć zaraz po przybyciu. Prywatny samochód przyda się jedynie do 15 mili parku, czyli do Savage River. Pozostały dystans, a jest tego z 93 mile pokonasz busem, lub na … nogach. Komunikacja publiczna to dwa rodzaje busów: shuttle – to te co robią za transport i można do nich wskakiwać i z nich wyskakiwać prawie w dowolnym momencie oraz tour buses (droższe) – to takie z przewodnikiem onboard, przeznaczone zazwyczaj dla turystów, których nogi nie chcą już nieść…. . Ciekawostką i w jednych i w drugich jest obowiązek posiadania fotelików dziecięcych. No cóż nie przekonałem się na własnej skórze, bo tym razem byłem bez dzieci, a zakupy i zwroty w Woolworths “dla jaj”, czy oszczędności są mi obce. Co do pieszego pokonania szlaków to jest to możliwe, a czasami wręcz …. niemożliwe. To ostatnie tylko w przypadku, gdy służba parkowa zamknie teren, ze względu na zbyt dużą aktywność misiów.
Każdy kto wybiera się na Alaskę słyszał zapewne sporo o ławicach łososi powracających na miejsce swego urodzenia w celu przedłużenia gatunku. Obok bear watching, popularne stały się więc wycieczki p.t.
“salmon watching”
Oczywiście idealnie jeśli jedno watching zejdzie się z drugim. Na początku sezonu (maj, czerwiec) nie ma jednak co na to liczyć. Łososie zaczynają trochę później niż grizzly.
Gdzie się zatrzymać
Na Alasce znajdziesz naprawdę drogie lodge. Podobnie jak w Kanadzie nad Zatoką Hudsona, czy o wiele dalej w Afryce. Większość z nich oferuje rozwiązania “wszystko w cenie”. Nierzadko obejmuje to długi dolot awionetką. Samodzielna podróż samochodem ma tę przewagę, że możesz zatrzymać się praktycznie wszędzie, a już na pewno na przyjaznych cenowo polach biwakowych (świetnie wyposażone – zupełnie jak w Australii, czy Nowej Zelandii, Botswana to jednak drugi biegun:)), czy w domkach kempingowych (cabins). Moje podróże to zwykle przyjemna mieszanka obydwu rozwiązań (nie widzę powodu umartwiania się w miejscach, w których przyjemność jest na wyciągnięcie dłoni). Podczas “Alaska in 5 days” można zacząć od porządnego Seward Windsong Lodge w … Seward. Grubsze portfele znajdą swą ulgę w Tutka Bay Lodge (należy do nowego projektu National Geographic – Unique Lodges of The World). Talkeetna Lodge to rozsądny wybór w drodze do Denali. Jeśli jednak planujesz rzucić okiem na park w jeden dzień, polecam o wiele bliższe akomodacje np. McKinley Creekside Cabins. Na koniec podróży, tuż przed odlotem chwaliliśmy położony w Anchorage – The Lake Front.
Where to eat
Jeśli już zjechałeś taki kawał świata, a jesteś zdrowy(a) i nie należysz do frutarian, to trudno będzie Ci zrezygnować z alaskańskiego łososia, homara, czy kraba. W Anchorage zjesz godnie w The Whale’s Tail, a w Seward nie zrobisz błędu korzystając z Chinnoks czy Ray’s Waterfront. I jeszcze jedno! W Seward zadziwi cię duża liczba kawiarni i … lodziarni. Za jedną z najlepszych uważana jest The Harbor Street Creamery. Gdy jednak, mimo mojej rady, trafisz do malowniczej Talkeetny nie rezygnuj z lunchu w Denali Brewing Company – i picie i jedzenie nam smakowało.
Na Alasce znajdziesz proste i luksusowe rozwiązania. Mam jednak nieodparte wrażenie, że nie o to tutaj chodzi. Nie będzie odkryciem na miarę Kolumba (Wikingów – ukłon w stronę Skandynawów), że w krainie tej najważniejsze pozostają przyroda, krajobrazy, ludzie i zwierzęta. Jedź więc! Nie zwlekaj! Afryka w 5 dni – to możliwe!