Which lodges, hotels or mobile camps should be chosen while planing Great Migration journey and how far is it affected by this seasonal animal movement.
Z których lodży, hoteli, lub podążających za stadem obozów powinniście skorzystać planując Wielką Migrację. Jaki wpływ na Wasz wybór ma ten sezonowy pochód?
Wybór wcale nie musi być i nie jest łatwy! Pierwszym czynnikiem, na który powinniście zwrócić uwagę jest potencjane położenie stada. Piszę potencjalne, bo jak wiadomo natura (jak cały rodzaj żeński) zmienną jest, więc przesunięcia się zdarzają, a w tej kwestii reklamacji nie przyjmuje się.
Drugi istotony czynnik to komfort pobytu vs nasze przyzwyczajenia. Otóż jeśli ktoś sypia tylko w Four Seasons i nie uznaje innych niemniej luksusowych, za to mniej sieciowych rozwiązań, ma w Serengeti tylko jedną opcję: Four Seasons Safari Lodge. Nota bene przed dwoma laty był to jeszcze obiekt Kempińskiego (pod nazwą Billila Lodge), wśród rangerów krąży pogłoska, że jedna z willi (nigdy nie zamieszkana) skrywa wejście do szybu, który prowadzi do “lewej” kopalni złota. Miałem okazję spać w tym miejscu dwa razy, program był jednak tak napięty, a kuchnia prawdziwie gourmet, że nie znalazłem za dnia czasu aby to sprawdzić. A w nocy unikałem spacerów poza kładką łączącą wille i restauracje. Bo choć obiekt jest chroniony przez smukłych Masajów i ich … dzidki (taka broń:)), to wolałem wylegiwać się na wygodnym, ogromnym łożu przeglądając zdjęcia, niż nadstawiać karku. Przyczyna prozaiczna: podczas mojego pierwszego pobytu, dokładnie pod moim oknem, nocą, lew nakarmił się impalą:).
No właśnie czynnikiem, który ma wpływ na wybór wielkomigracyjnej akomodacji jest również … lęk przed byciem zjedzonym. Wyjaśnijmy od razu. Nikt, tym bardziej ja, nie powinien się dziwić, że osoby, które pierwszy raz podróżują do Afryki boją się: chorób, ludzi i zwierząt (kolejność dowolna).
Nie będę nikogo przekonywał, że obawy te są bezpodstawne. Kiedyś tak robiłem. Zmieniłem zdanie kilka lat temu, nie mogąc zapanować nad grupą, która rozbiegła się w buszu “na papierosa” i “za potrzebą”, podczas gdy zmieniałem kapcia w jednym z samochodów. Świadomość, że Afryka to nie wrocławskie zoo jest potrzebna. Opowieść o kapciu dokończę kiedyś gdzie indziej, oj było ciekawie! Postraszyłem? Dobrze! Teraz coś dla równowagi. Nie pamiętam pobytu w Afryce, podczas którego nie brałbym udziału w “walking safari”. Są pewne reguły (niektóre znane nawet z książek Szklarskiego), których należy przestrzegać, aby bezpiecznie wrócić do domu. Jak na przykład ta: “bawół afrykański (generalnie słabo widząc) nigdy (no może lepiej napisze: z reguły) nie atakuje … pod górkę”. Nigdy nie zadałem masajowi pytania: “dlaczego?”. Na mój rozum, bo byłoby mu … ciężko (biegliście kiedyś pod Gubałówkę? I to mając trochę krótsze przednie nogi?).
Dodam, że uwielbiam mobile campy, lubię też spać na dachu samochodu na polu biwakowym, w którym tylko toalety są “elephant proof”, czyli zbudowane z cegły, lub betonu. Jeśli jednak ta formuła pobytu jest nazbyt przygodowa, bez obaw! Są też piękne i bezpieczne lodże i hotele.
Sięgnijcie po mapę z poprzedniego mojego postu o Wielkiej Migracji. Oto moje propozycje miejsc “podążając” za stadem trawożerców.
Grudzień do marzec zwierzaki krążą wokół jeziora Ndutu i Ngorongoro Conservation Area. Najchętniej zabrałbym Was do Ngorongoro Crater Lodge. Nie jest tanio, ale jak mawiają moi klienci: “dla czegoś takiego warto raz w życiu zgrzeszyć” (gdy jednak cała podróż będzie grzechem i do tego dołożymy jeszcze prywatny samolocik – taką Cessnę na 12 osób – to nasza podróż przy 3 – 4 osobowej rodzinie może nie zamknąć się kwotą … 100 tys. zł:)).
Okres, o którym mowa to czas, w którym stada rozpraszają się aż po horyzont. Nie oznacza to jednak, że można się zatrzymać w wielu miejscach. Liczba lodży jest limitowana. Nawet nocleg w wymienionym Ngorongoro Crater Lodge wymaga długich dojazdów, dlatego dołożyłbym do powyższego, położony bliżej Ndutu Lodge.
Od kwietnia do maja zwierzęta ruszają w drogę w kierunku Korytarza Zachodniego i Seronera. Wszystkie lodże i hotele położone w centralnej części Serengeti są wtedy dobrym wyborem. Dotyczy to zarówno nie tak drogich, sieciowych Sopa, czy Serena, jak i wymienionego wcześniej Four Seasons.
Z końcem maja pierwsze z antylop potrafią dotrzeć do Grumeti, a nawet ją przekroczyć. Ucieszy to Was jeśli zanocujecie w Grumeti River Camp. Możecie zostać tu dłużej, nawet do czerwca. Zwierzęta będą bowiem krążyć pomiędzy Zachodnim Korytarzem i wschodnią granicą parku. Wybór lodży spory. Wśród wielu polecałbym Serengeti Lamai, no i oczywiście Singitę (wtedy gdy antylopozebrowy pochód dotrze do Singita Grumeti Reserves). Tutaj warto też skorzystać z campów mobilnych, np. Nomad Serengeti Safari Camp, Singita Explore Mobile Tented Camp, Serengeti Under Canvas.
Sierpień, wrzesień, październik to czas, w którym stada kręcą się wokół Kogatende (nota bene jest tutaj lotnisko polowe, na które można przylecieć również prywatnym samolotem). Przekraczają wielokrotnie rzekę Mara. Czy są po stronie Serengeti czy Masai Mary zależy od aktualnych opadów. W tym okresie polecam Serengeti Bushtops, Masai Mara Kitchwa Tembo i Bateleur Camp, a nad rzeką Sanctuary Olonana. Koniec października i listopad są zwykle miesiącami, w których trudno jest określić położenie stad. Są lata, w których przemieszczają się szybko na południe w kierunku Ndutu, bywają i takie kiedy trawy jest pod dostatkiem i zwierzęta ociągają się z powrotem. Jeśli planujecie migrację w tym okresie zdecydowanie polecam mobile camp’y.
Niezależnie od moich pomysłów i propozycji, zwłaszcza gdy czas Was goni, ciekawą alternatywą pozostaje wykorzystanie lokalnych taksówek lotniczych, które lądują na wielu rozsianych po Serengeti airstripach. Wystarczy wtedy prześledzić raporty lokalnych rangerów o położeniu stad i wybrać najbardziej korzystne rozwiązanie. No cóż, na koń i w drogę!