Argentyna Express

6 marca 2016
6 marca 2016 Janusz Gałka

Argentyna Express – 3 noce na Buenos Aires, Puerto Madryn, Iguacu – hotel Das Cataratas


Argentyna Express – ile czasu potrzeba żeby pojechać do Argentyny? Przytomny powie tyle ile trwa lot tam i z powrotem. Z grubsza tyle trwała nasza podróż, no może chwilę dłużej. Było karkołomnie, momentami zabawanie – bez czasu na sen. Jesienią dzieje sie wiele rzeczy, dojrzewają ostatnie owoce, drzewa gubią liście, ludzie i zwierzęta na półkuli północnej zaczynają gromadzić warstwę tłuszczu na zimę. Jest to tak pewne i oczywiste jak … strajk Lufthansy. Z niemiecką precyzją, kazdego roku w okolicach listopada, najlepiej zarabiający personel latający i naziemny Europy urządza sobie hucpę strajkową. Czyni to oczywiście w porozumieniu z zarządem firmy mając pasażerów i ich plany wakacyjno – życiowe w głębokim poważaniu. Dwa lata temu w mojej podróży do Indonezji ratowałem się Swissem, tym razem wobec braku jakiejkolwiek alternatywy, byłem zmuszony lecieć prawie dookoła świata przez Dubaj, a w drodze powrotnej przez Dohę. Tematem postu nie są jednak loty, a Argentyna!
No więc wpadliśmy na noc do Buenos Aires.

Co można robić wieczorem w Buenos, gdy rano jest już lot „na wieloryby”?

Argentyna Express-41

Rojo Tango Faena Buenos Aires

Pójść spać w ciekawym hotelu (Curios by Hilton?), zjeść steka i przepłukać gardło niepoślednim Malbec’iem (La Brigada Parilla, a Malbec z Catena Zapata?). No i można też pójść na tango show. Naszego już nie grano (Viejo Almacen), ale od czego poznane kiedyś Rojo Tango? Chyba najdrożej w mieście, za to we wnętrzach jednego z moich ulubionych hoteli – Faena (ostatnio z pompą otwarto Faenę w Miami).

A potem już było spanie, szybkie poranne oblucje, a „śnia” „danio” zjedliśmy już na lotnisku. Jeśli wieloryby i w listopadzie, to kierunek mógł być jeden. Polecieliśmy do Trelew.

To wciąż Argentyna i miejsce wypadowe i na Półwysep Valdes (Puerto Madryn, Puerto Piramides, Punta Delgada) i do Punta Tombo.

Argentyna Express-22

Pingwiny z Punta Tombo

Wielorybice z młodymi, słonie morskie, foki, orki i pingwiny. Bo pingwiny w odróżnieniu od wymienionych przed nimi, żyją tylko na półkuli południowej (Nie nie spotkacie ich ani na Grenlandii, ani w Arktyce, ani w Północnej Kanadzie). Nie pływają dalej niż Galapagos. Nie i już.

A samice wieloryba? Waleń południowy przypływa co roku do Golfo Nuevo (listopad do styczeń) aby wykarmić młode. Jest ich około 300 osobników. Najlepsze rejsy wykonywane są z Puerto Piramides. Podczas rejsu zobaczycie też słonie morskie i foki. Te ostatnie bywają celem ataku orek. Drapieżniki te łatwiej jest zaobserwować w marcu i kwietniu. W okolicach półwyspu wykształciły one specjalną taktykę polowania na foki. Korzystając z silnych pływów zapuszczają się w pogoni za ofiarami na sam brzeg. Fale odpływu unoszą je i ich zdobycz z powrotem na głębokie wody.
Argentyna Express-15Argentyna Express-16Argentyna Express-14

Żeby dotrzeć do ogromnej kolonii pingwinów Magellana trzeba się trochę natrudzić. Najlepiej pożyczcie samochód. Niestety nie jest tanio i wszystkie wypożyczane są z limitem 200 km. Z Puerto Madryn do Punta Tombo jest w zależności od trasy ok. 190 km i nie liczcie, że uda Wam się to „zrobić” poniżej dwóch godzin.

Argentyna Express-18W Punta Tombo ścieżka od parkingu na krawędź klifu zajmie Wam ok. 30 minut w jedną stronę. Może być i dwie godziny. Pytanie ile czasu potrzebujecie na sfotografowanie setek pingwinów w gniazdach po horyzont i kolejnych drepczących do oceanu.

Argentyna Express-30

Punta Tombo

Argentyna Express-27

Punta Tombo

Argentyna Express-23

Punta Tombo

Argentyna Express-21

Punta Tombo

Argentyna Express-24

Punta Tombo

Argentyna Express-20

Punta Tombo

Argentyna Express-34

Caminito Buenos Aires

Argentyna Express-33

Caminito Buenos Aires

Argentyna Express

Caminito Buenos Aires

Argentyna Express-36

Caminito Buenos Aires

Argentyna Express-37

Caminito Buenos Aires

Argentyna Express-35

Caminito Buenos Aires

W wyprawie Argentyna Express czas to pieniądz – pomachawszy pingwinom pędzimy więc do Trelew na lot powrotny do Buenos. Należy pamiętać, że wiele lotów przylatuje na lotnisko międzynarodowe, a odlatuje z krajowego. Nie inaczej mamy i tym razem. Nasi conductores de remises czekają jak było umówione. Korzystają z whatsapp’a (na lotnisku jest darmowe WiFi) -komunikacja bez zarzutu. Spóźnialscy wymieniają u nich dolary na pesos (kurs nieoficjalny – ech Argentyna), a ja dogaduję się, że po drodze zahaczą o La Boca, żeby towarzystwo zobaczyło Caminito. Większość z Was zna jesli nie osobiście to z guglowych zdjęć tę kolorową uliczkę w wątpliwej reputacji dzielnicy. Raz w życiu należy tam zaglądnąć. Zwykle kończy się to zakupami „autentycznych” pamiątek, zdjęciem z Maradonną i papieżem Franciszkiem oraz szybkim pokazem tango.
Lot do Puerto Iguazu bywa „chybotliwy”. Tym razem przemykamy niezauważeni – być może turbulencje męczą jakąś dużą jednostkę w locie międzynarodowym? Późna noc. Ciepło. Zapachy tropików i wysoka wilgotność powietrza zaglądają do naszych nosów i gardeł. Na próżno szukać w nich śladu po suchym wietrze Patagonii. A jeszcze o 11:00 byliśmy 2500 kilometrów na południe… O tej porze jesteśmy wśród nielicznych nocnych marków, którzy przekraczają granicę między gaucho argentyńskim a brazylijskim (na północy Brazylii nazywają ich vaqueiro). Na moście nie widać nawet Paragwaju. Nie ma księżyca, do pełni daleko, a tłuste od pary wodnej chmury zaczerniają wszystko za granicą 50 metrów.  Nie ma co wykalać oka. Podróż nie może wpaść w fazę dłużenia się, bo po kilkunastu minutach jesteśmy już u bram parku. Prostujemy kości, opróżniamy ostatnią paczkę indonezyjskiej samporeny, akurat w chwili gdy zajeżdża po nas hotelowy shuttle. Który to już raz?

Już dawno przestałem liczyć moje wizyty w najpiękniejszych wodospadach świata.

Hotel Das Cataratas stał się tu moim drugim domem. Jest 2:00. W holu recepcyjnym, po prawej stronie od lat stoi ta sama komoda. Mebel jak mebel, za to w jej szufladach rżnięte w szkle akcesoria, niezbędne aby wypić powitalnego drinka nad wodospadami. O tej porze nikt nie przeszkodzi Wam i szklaneczce szkockiej gapić się na potęgę wodospadów (jeśli nawet nie widać, to huk nie pozwoli Wam pomylić kierunku). Relaks.

Argentyna Express-43

Wodospady Iguacu

Argentyna Express-2

Wodospady Iguacu

Argentyna Express-3

Wodospady Iguacu

Argentyna Express-10

Wodospady Iguacu

Argentyna Express-4

Das Cataratas Hotel

Argentyna Express-11

Das Cataratas Hotel

Argentyna Express-12

Das Cataratas Hotel

Argentyna Express-9

Das Cataratas Hotel

Argentyna Express-8

Das Cataratas Hotel

Argentyna Express-6

Wodospady Iguacu

Argentyna Express-5

Wodospady Iguacu

Choć wiem, że to utopia – zbieram na koniec deklaracje chętnych do zobaczenia wodospadów o wschodzie słońca. O 5 – tej, przed brzaskiem, stoję objuczony sprzętem fotograficznym w tym samym miejscu. Z czystej formalności czekam 5 minut i ruszam w dół w kierunku platform widokowych. Za każdym razem, gdy o tej porze idę tych kilkaset metrów w zupełnej ciemności, zastanawiam się gdzie są te selwowe jaguary. Przecież noc to czas ich żerowania??? Pocieszam się myślą, że hałas „wydzielany” przez dwunogów za dnia, rozbrzmiewa w ich uszach jeszcze i nocą, a węże?
Kiedyś napiszę książkę o moich wschodach nad Iguacu. Tych czarnonocnych i tych w pełni księżyca. Mówienie tutaj o jakiejś magii uwłaczałoby boskiemu geniuszowi. Nawet jeśli jakiś espaniol nazwał sobie najgwałtowniejszy odcinek żywiołu „garganta del diablo”, dzieło to nie ma nic z czarnych mocy. Bóg objawia się tu w różny sposób. Najlepiej przekonać się o tym z pokładu kruchego pontonu, który podpływa pod ścianę wody (wcale nie tę największą) z żądnymi wrażeń turystami. Widziałem agnostycznych Japończyków zakrytych płaszczami przeciwdeszczowymi, a obok Hindusów w mistycznym uniesieniu wzywających swych bogów.
Dobrze po 8 – mej wracam na śniadanie. Tropikalny ogród w Das Cataratas zawsze działa na mnie kojąco. Nawet taka szalona podróż nie jest w stanie zabrać mi tych kilku błogich chwil między śniadaniem a obiadem – brzmi banalnie, ale miejsce to na pewno leży w pobliżu raju.
Każdy raj ma jednak dwa końce – jak mawiał wieszcz. Zmrok w tropikach pojawia się z nienacka, a z nim drugi koniec kija czyli konieczność powrotu do Europy. Połączenie taniolotu z linią regularną rzadko się sprawdza. Tym razem jednak wszystko działa bez zarzutu. Doceniamy komfort lotu (w tym miejsce na nogi) w Katarczyku. Zmęczenie też robi swoje – śpimy całą trasę o mały włos nie przegapiając przesiadki w Doha. Argentyna Express dobiegła końca. Ktoś chętny na podobny wypad?

Dodaj komentarz